niedziela, 21 października 2012

Rozdział 4


                Na śniadaniu podeszła do mnie dyrektorka:
-Lauro, podjęłam decyzję, tak więc…
-Ni, nie teraz!! Znaczy… Yyy… Możemy odejść od stołu?
-Ależ nie widzę powodu, żeby tak…
-Proszę… -po kilku namowach udało się.
-Tak, więc skoro już możemy porozmawiać, to chciałam ci oświadczyć, że zgadzam się na twój pomysł.
-Taak? Naprawdę?! Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!
-Miło mi, że się cieszysz.
-Jeszcze raz dziękuję! Do widzenia!
-Do widzenia.
                Gdy podeszłam do stołu atmosfera z czasu gry trochę się rozluźniła. Wzięłam szybko wcześniej nadgryzioną kromkę z nutellą (♥loffciamm>!) I wyszłam szybko ze stołówki. Ku mojemu zdziwieniu najpierw dobiegł do mnie Tommy.
-Ej, a czemu na twojej zacnej twarzyczce gości tak zaciesz?
-A nie powiem!- wystawiłam mu język- I co teraz?
-Będę cię torturował, muahahaha!- zaczął mnie łaskotać, a że nie spodziewałam się tego to musiałam się strasznie skulić, żeby mnie nie dopadł.
-Haha! Przestań, pliss, hahaha! Błagaaam!
Kiedy na chwilę przestał, szybko się ocknęłam.
-Pora na ZEMSTĘ>!- wykrzyknęłam i zanim się zorientował już był atakowany. Nie pokładał się ze śmiechu jak ja, ale też leżał i się śmiał. Gdy zabrakło mi tchu, szybko wstałam i zaczęłam uciekać do pokoju, ale nie dane mi było poczuć wolność. Tuż przed drzwiami zostałam złapania i przybita do ziemi ciężarem Toma.
-Ej, puść! Plose…- oczka kota ze Shrek’a średnio mi wyszły, w sumie zawsze mi ni wychodziły.
-Nie! Tortury do czegoś prowadzą, więc powiedz mi czemu masz taki zaciesz!
-Czemu? Hmm… Po pierwsze przez 5 minut tarzałam się ze śmiechu na podłodze, po drugie nie udało mi się uciec, po trzecie siedzisz na mnie i po czwarte to musi bardzo głupio wyglądać…
-Aha. Sorry… A poza tym  wiesz o co mi chodzi! Odpowiadaj!
-Nie! Dowiesz się kiedyś! Na pewno!- powiedziałam, wstałam i zamknęłam Tomowi drzwi przed nosem. To wszystko zrobiłam tak szybko, że nawet się nie zorientował. Smutno mi było go tak zostawiać, na ale przez niego mogłabym się wygadać… Po jakiś 5 minutach moich rozmyśleń do pokoju wparował (oczywiście prze balkon) Fabian, tajemny chłopak Vicki. Wiedzą o nim tylko ja, oczywiście  Vicki, Lucy, Bella i nasza nowa 4 letnia współlokatorka, Catrine. I o Fabianie, i o Cat chłopaki dowiedzą się w swoim czasie. Wracając:
- Elo, jest Vi?
-Nie, na śniadaniu.
-A ty czemu nie?
-Już zjadła. CO ty dzisiaj tak wcześnie?
- A tak jakoś. Mogłabyś jej nie mówić, że byłem?
-Spoko. Jak przyjdzie to nie powiem, ale nie wiem jak Cat…
-Jak kto?
- Noo, Catrine… Pod łóżkiem jest. Wyłaź szkrabie!
-Nie, ja tu zostaje!- ta mała umie zadzierać nosa.
- Dobra, jak nie to nie… Chciałem ci dać Chupa-Chups’a (Czupaczupsa), ale skoro nie chcesz to Lu go weźmie! – szantaż, banalny sposób na dzieci.
- Z chęcią, Febian!
-Nie, to moje!
-To wyłaź!
- Ale, ale… Noo, dobra…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz