Mam na imię Laura, a przynajmniej tak mi się wydaje, i to pamiętam. Według tego co mi powiedzieli w moim 'domu' to mam 15 lat, a wyglądam na max. 14. Jestem w sierocińcu, bo gdy miałam 9 lat to uciekłam z domu, tak naprawdę chciałam odejść jak najdalej, więc postanowiłam pójść do babci (to pamiętam), ale że moje małe nóżki odmówiły posłuszeństwa to wsiadłam w autobus. To głupie, ale jako mała dziewczynka myślałam, że autobusy to magiczne pojazdy, które zabiorą cię we wspaniałą podróż, gdzie tylko zechcesz. Mniejsza o to, wsiadłam do 'magicznego pojazdu' i dalej nie pamiętam, ale powiedzieli mi, że gdy wsiadłam w autobus uderzył TIR, przez to byłam w śpiączce przez 2 lata. Tak więc kiedy się obudziłam pamiętałam tylko to i moje imię, a tak to tylko PUSTKĘ. Rodzina nigdy mnie nie szukała, a przynajmniej tak mi się wydawało, aż 2 miesiące temu przyjechał tutaj Filip. Z tego co mi mówił, to jest moim bratem i mam jeszcze siostrę, bliźniaczkę, Amandę. Filip ma 22 lata i nie rozmawiał z rodzicami od jego 14. urodzin, gdy oświadczył im, że jest gejem. Tak czy siak przyjeżdża do mnie co weekend, ale nie może mnie adoptować, bo jest homo, bla, bla, bla... Zawsze (odkąd się dowiedziałam) ciekawiło mnie jaka jest Amanda, od wypadku czasami odpływam, znaczy tak to opisują ludzie, którzy na to patrzą. Ja wtedy zawsze jestem w innym miejscu, ale jakby znajomym, na pewno jestem sobą, ale trochę młodszą. Czasami patrzę, na dziewczynę podobną do mnie, a czasem rozmawiam z jakimś chłopakiem, ale nic nie słyszę, widzę tylko jak porusza ustami. No może teraz trochę o sierocińcu, jestem w nim już od 4 lat, więc zdążyłam się już pozaprzyjaźniać, no to może od najmłodszych:
-Mike (czyt. Majk); 5lat, rodzice podczas rozwodu zapomnieli o nim i biedak został w domu sam, więc pewnego dnia, gdy była moja kolej na zakupy zobaczyłam go, miał wtedy 3 latka, jak siedział sam w piaskownicy ze smutną miną. Po krótkiej rozmowie, zaproponowałam mu sierociniec, od razu się zgodził. To on wymyślił moje przezwisko, LAY. Jest dla mnie jak młodszy brat, nigdy się z nim nie rozstanę.
-Lucy (czyt. Lusi); 10 lat, została porzucona przez rodziców w jej 7. urodziny. Jest boska, ale denerwująca.
Kradnie ciuchy, chodzi w moich butach i jest MEGA>! paplą.
-Vicki (czyt. Wiki); 13 lat, córka opiekunki, mieszka w sierocińcu, bo jej mama ciągle pracuje. Zna się na modzie jak mało kto.
-Matt (czyt. Mat); 16 lat, CIACHO, CIACHO, CIACHO>!!!, nikt nie wie jak tu trafił, At- przezwisko nadane przez Mike'a. Pierwszy do mnie poszedł, kiedy tu przyszłam, myślałam, że znam go od zawsze, a to tylko przez głupie 'cześć'.
- I na końcu najlepsza Bella; 15 lat, na wieki, wieki, wieków! To moja kumpela, ba siostra! Rozumiemy się bez słów. Powiedziała mi i tylko MI, że jej rodzice zginęli w pożarze, gdy miała 8 lat. Tak jej współczuję!
No, to wszyscy, ta nasza 'rodzinka' serio mówię, osoba z zewnątrz postrzegłaby nas jak rodzinę: Matt, ja albo Bella- rodzice, Vicki- ciocia, a Lucy i Mike to nasze słodkie dzieciaczki! Heh, oni mi ciągle dziękują za pomysły, a to przecież oni mi pomogli! KOCHAM ich wszystkich i nic tego nie zmieni!
***
Tak więc JEST!!!
Prolog, nawet , nawet...
Tak więc, ten... KOMENUJCIE!!!
Błagam!!!
Papatki :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz