czwartek, 11 października 2012

Rozdział 3


                -Yyy, może się ubierzesz? Gościa masz! - prawie wykrzyknęłam.
-Yyy, a może nie? – odparł żartobliwie.
-Haha, śmieszne. – ironia, me love! Usłyszałam tylko parsknięcie śmiechem, po krótkiej chwili dosłyszałam:
-Już. Po co przyszłaś?
-A tak. Pogadać?
-A ok., to o czym?
- Hmm… Może o całym moim dzieciństwie?
-Noo, to raczej wiadome…
-Zacznij od początku, jak się poznaliśmy i takie…
                No to z tego co mi powiedział wynika, że poznaliśmy się, gdy mieliśmy po 2 latka, chodziliśmy razem do przedszkola i przez 2 lata do podstawówki, potem był wypadek i się nie widzieliśmy. Tom powiedział mi też, że mówił swojej mamie, że mnie nie było i ona chodziła do moich rodziców, którzy mówili jej, że wyjechałam do babci. Dowiedziałam się też, że to ON był moim pierwszym chłopakiem, to z NIM pierwszy raz się całowałam, to ON najbardziej za mną tęsknił i ciągle mnie szukał. Jest w sierocińcu, bo rodzice się nad nim znęcali i uciekł z domu. Ta, więc chodziłam do niego codziennie przez tydzień i w sumie to się zaprzyjaźniliśmy, udało mi się go wkręcić do ‘rodzinki’ i jest spokój.
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
-Hej dziewczyny!- starałam się obudzić przyjaciółki.- Wstawać lenie!
-Czeeego? Jest 8 rano nie wstaaaejeee!- Vicki raczyła się odezwać.
-No to okej, idę po wiadro…
-No dobra, wstajemy!- tym razem Bella nieprotestowała.
-Cóż za łaska!
-Chodźcie, chce wam coś pokazać!- podeszłam do okna i gestem nakazałam im zrobić to samo. Niechętnie podeszły. Na szczęście nasze okno, jedyne w całym sierocińcu ma widok na ogródek, więc zawsze pierwsze wiemy co się dzieje. Ale TEGO bym się niespodziewana!
-Co?! Mamy basen?!- ożywiła się Lucy.
-No, jak widać tak!- odparłam.
-Super!- Vicki już nie była taka zła jak minutę temu.
-A ja mam WSPANIAŁY pomyśl!
-Jaki?- dopytywały dziewczyny.
-A zobaczycie! – kocham utrzymywać ludzi w niepewności.- Ale na początek, muszę coś zrobić.-powiedziałam i wybiegłam. Poszłam prosto do pokoju opiekunek. Zapukałam i po usłyszeniu pozwolenia, weszłam.
-Dzień dobry!- przywitałam się poczym przeszłam do sedna sprawy- Przepraszam, że tak z rana, ale przez okno w moim pokoju zobaczyłam jak nalewają wodę do rampy, więc pomyślałam, że będzie basen i jako, że ja , Matt, Tom, i Bella jesteśmy najstarsi to chciałam prosić o pozwolenie, abyśmy pierwsi skorzystali z nowej atrakcji.
- Dobrze zauważyłaś, Lauro,  rozumiem, ale muszę się jeszcze zastanowić, więc proszę o cierpliwość.- dyrektorka jak zawsze musi być surowa.
-Dziękuję, miłego dnia!- rzuciłam i wyszłam, cieszyłam się, najprawdopodobniej mój plan się powiedzie! Co do planu musze czekać na dyrektorkę, więc postanowiłam obudzić chłopaków.
                Poszłam po dziewczyny, wzięłyśmy ile się dało poduszek. Doczłapałyśmy się (bo chodzeniem tego nie można było nazwać) i nie pukając wparowałyśmy do środka jak dzikie! Okładałyśmy śpiących facetów poduszkami, aż się obudzili. Kiedy oprzytomnieli zaczęła się prawdziwa WOJNA>!!! Po pół-godzinnej walce uznaliśmy remis, bo wszyscy padaliśmy z nóg. Odpoczęliśmy grając w Monopoly, ale gra w Monopoly to prawdziwe życie, więc gdy zaczynaliśmy się kłócić udaliśmy się na śniadanie.
***
Hejoł!   
Ten rozdział dedykuję Oliwci, za to że KAZAŁA mi go dzisiaj napisać.
Tak więc dziękujcie JEJ, bo to dzięki niej 'to' jest dzisiaj.
Nie uważam, że ten rozdział jest dobry, raczej kiepski, ale następne 2 (tak mam już 2 w zapasie) są tak mi się wydaje lepsze.
No nie zanudzam.
Papatki ;3

2 komentarze:

  1. Świetne. :D

    Zapraszam do siebie: luna-malfoy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie możesz sobie wyobrazić jaki mam teraz zaciesz! Już wchodzę i czytam! DZIĘKUJĘ!!!

      Usuń