piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 12

dla 'dinuśki ♥, bo zaczyna się coś dziać tak jak prosiła pod 7.
***
-Aleeeeex...- nudziłam po 20 minutach łażenia bez celu w nieznanym kierunku.
-CO?! Laura, co?!- wykrzyknęła za złością.
-Powiesz mi wreszcie gdzie idziemy? Proszę!- wycedziłam przez zaciśnięte zęby siląc się na uprzejmy ton. W odpowiedzi ZNOWU nie usłyszałam nic. Kompletna cisza. Postanowiłam się już o nic nie pytać, dać się ponieść. Już nie chcę być tą samą nudną Laurą, bez wspomnień, bez przeszłości. Może to i dobrze, że moja przyjaciółka robi mi jakąś niespodziankę czy coś w tym rodzaju. W każdym razie ciągnęła mnie już przez pół miasta, kiedy zatrzymałyśmy się przed sklepem z akcesoriami na plażę. Weszłyśmy i kulturalnie się przywitałyśmy.
-Weź wszystko co ci potrzebne, typu strój, ręcznik, krem, ale bierz tez to co ci się spodoba. O kase się nie martw, ja zapłacę. Mam zniżkę dla pracowników- to ostatnie powiedziała szeptem.- Nie rób takiej miny!  Za tydzień masz urodziny! To mój prezent!
Jedno co mogę powiedzieć to informacja, że miała rację, już za tydzień 14 sierpnia. Skoro tak mi kazała to tak zrobię. Zbierałam co mi wpadło w ręce, aż w końcu wybrałam bikini, krem SPF 20, jakąś piłkętorbęparasol, a nawet mini radio. Podeszłam do kasy, gdzie czekał na mnie Alex ze swoimi zakupami, ciuchami i polaroidem. Kasjerka wszystko skasowała i już chciała dawać rachunek, kiedy moja przyjaciółka odezwała się:
-Rose, daj ten rachunek do szuflady i podpisz go moim imieniem, zapłacę później. A ty- zwróciła się do mnie- nawet nie myśl o tym, żeby zobaczyć ile mnie kosztowały te zakupy, jasne? To prezent i kropka.
Fakt, faktem. Bardzo chciałam zobaczyć ceny, bo jak na złość na metkach ich nie było! Mogłabym wtedy przynajmniej wcisnąć jej trochę kasy albo na jej urodziny dać jej odpowiedni prezent. Bądź co bądź, ale siatek to miałyśmy dużo!
-No to w drogę, królewno!- powiedziała przyjaciółka, ale teraz wiedziałam już gdzie idziemy. Po 5 minutach rozmowy o wszystkim i o niczym doszłyśmy do pięknego Lazurowego Wybrzeża Francji.
-Woooow... Nie wiedziałam, że w Nicei (Nicea, fr. Nice) jest taka śliczna plaża i to nad Morzem Śródziemnym! Jesteś wspaniała! Dziękuję!- uściskałam ją.
-To jeszcze nie koniec! Całą resztę dnia i trochę wieczora spędzimy na plaży!
Rozłożyłyśmy się tak na środku, a że już w sklepie przebrałyśmy się w nowe ciuszki, to postanowiłam się posmarować kremem. Opalałam sobie plecki przez jakieś 20 minut puki kolesie grający w siatkę blisko nas nie zaserwowali tak mocno, że piłka spadła tuż obok mnie.  Przy okazji obsypując mnie całą piaskiem...
-Ejj! Co wy do cholery robicie?- nawrzeszczałam na najbliżej stojącego faceta, dzięki mojemu wspaniałemu szczęściu to musiał, po prostu MUSIAŁ być Seba.
-A kogo my tu mamy? Pani Wasza Królewska Mość 'Bezimienna', Laura i jej przyjaciółka, Alex. Ogólnie to dzięki za imię królewny.
-Co wyście się tak na tą królewnę uwzięli, co?!  A dobra, nieważne... Idę do wody, Alex?- zapytałam przyjaciółkę.
- Niee, idź. Ja zostanę, ty przyjęłaś cały 'pocisk'- zaczęła się śmiać.
-Ej, ej, ej! A twojego zacnego rycerza to już nie łaska zapytać?- bulwers Seby, zawsze spoko.
-A ty to mnie mało, sorka w ogóle nie obchodzisz...- rzuciłam w stronę chłopaka.
-Słucham? Teraz to przesadziłaś!- chwycił mnie i zaciągnął do morza, bardzo, bardzo, BARDZO daleko.
-Hej! Ja nie umiem pływać!- wykrzyknęłam, kiedy moja przyjaciółka robiła się coraz mniejsza.
-Nie mój problem... -teraz to już się bardzo bałam. Chwyciłam się mocniej Seby z wielkimi ze strachu oczami i przyśpieszonym oddechem.
-Co ci?- zapytał jakby od niechcenia.
-CO MI?!- wrzeszczałam- Ty się jeszcze pytasz?! Tu, tu jest głęboko...- dodałam tak cicho, że nie wiem czy mnie słyszał...
-Nie umiemy pływać, co? Oj biedactwo ty moje...- dodał opiekuńczym głosem.
-Że ja? Że twoja? Że biedna? no wiesz co...- mina foch forever.
-Mogę cię puścić jeśli chcesz- powiedział rozluźniając uścisk, szantarz, w tym wypadku podziałał też na mnie.
-Nie, proszę!- przestraszyłam się i mocniej chwyciłam szyi chłopaka.
-Na brzeg?- zapytał normalnie, bez sarkazmu, wymuszonej troski, tak po prostu.
-Proszę... -dopowiedziałam szeptem bliska płaczu, delikatnie kiwając głową.
-Nic nie ma za darmo- wydął usta jak do pocałunku.
-O nie! Chyba śnisz!- ożywiłam się, nie mam zamiaru go całować!
- No to żegnaj plażo- zaczął odchodzić od lądu.
- No dobra, czoło.
- Czyżbyś nie chciała mnie całować?
-Jak możesz sądzić, że tak? Księżniczka i żebrak? Co to komedia romantyczna?
-Może. No dobra policzek i uczę cię pływać. Ty moja komedio romantyczna.
-Okej.
Zamknęłam oczy i przybliżyłam swoje usta do jego policzka. Chciałam to załatwić szybko, ale oczywiście, że nie! Sebuś odwrócił się tak, że poczułam jego miękkie wargi na swoich, były trochę słone przez morska wodę. Zdrowy rozsądek chciał to zakończyć, ale dzisiejsze postanowienie wygrało.
Żyje się raz, nie spieprz tego.
***
Simczis.
Nie wiem czy ktoś to jeszcze czyta, bo chociaż od  ostatniego posta było koło 43 wyświetleń,
to był tylko 1 komentarz...  ._.
Dodałam zakładkę 'Informowani'
Zapraszam na moje pozostał blogi:
Raz Anioł, Raz Diablica. Jedno serce, dwa oblicza.  Dramione ;3
I believe I can fly  Mój osobisty blog. c:
Tyle.
Bye! ;**

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 11

-Przepraszam, że pytam, ale czy my się kiedyś już nie spotkałyśmy?
-Wydaje mi się, że nie. Chybaże jak miałam 9 lat... -odpowiedziałam MOJEJPROACODAWCZYNI!
-Ahh... To raczej nie...-odparła zrezygnowana i spojrzała na zegarek- O Jezu! Jak już późno! Będziemy się zbierać. Do zobaczenia...
-Do widzenia, pa dziewczyny!-pożegnałam się.
-Narka Laaa!- wykrzyknęła Majka, na co ja parsknęłam śmiechem, kolejne przezwisko, może za chwilę ludzie zaczną do mnie mówić per 'księżniczko'...
-Do widzenia pani- i znowu zaczęłam się śmiać, to będzie ciekawa praca, nie ma co...
Z tych wszystkich wrażeń zapomniałam o spacerze z Alex. Szybko się zebrałam, zapłaciłam za sok i wyszłam. Ruszyłam biegiem do parku. Rozejrzałam się za rudą czupryną mojej przyjaciółki, ale dostrzegłam je po drugiej stronie parku. Postanowiłam do niej dobiec i ją przestraszyć. Przez dwie alejki biegłam, ale się zmęczyłam i musiałam odpocząć. Kurde! Trzeba będzie zacząć biegać!, pomyślałam. Oparłam się plecami o korę pobliskiego drzewa. Przypomniałam sobie o karteczce z adresem, którą wciąż miałam w kieszeni,chciałam zobaczyć na co się zgodziałm.
- Ale się wpakowałam!- powiedziałam głośno, bo to co tam pisało przeszło moje najśmielsze oczekiwania. To była najdroższa część miasta, w której jeden dom, eee sorka jedna willa kosztuje koło pół miliona euro. Stałam tak zszokowana i nieświadoma, że za mną stoi jakiś facet. Nagle odezwał się, a ja podskoczyłam i pisnęłam ze strachu.
-A mógłbym wiedzieć czemu taka ładna dziewczyna stoi sama w parku?
-A czy ja mogłabym wiedzieć dlaczego nie znam twojego imienia, a do mnie mówisz? Pomijając w ogóle to, że nie wystosowałeś pisemnej zgody do mojego specjalisty od spraw spotkań i rozmów- na to oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Przepraszam droga pani!- ukłonił, tak UKŁONIŁ! się nisko i kontynuował.- Ale czy mogłaby wasza królewska mość odpowiedzieć mi na pytanie?
-Ależ oczywiście, ale wszystko w swoim czasie. Na początek wyjaw mi swoje imię zacny rycerzyku w szkarłatnej zbroi- bardziej rozkazałam, niż poprosiłam.
-Zwą mnie Seba, lecz w aktach Sebastian jest zapisane, księżniczko.
-Yhm, yhm. Dobrze, będę musiała zapamiętać, aby napisać pismo do mojego kronikarza. Godzina 15.55, park; jakiś nieznany rycerz od siedmiu boleści podający się za Sebę traci mój cenny czas- mamrotałąm udając, że pisze na ręce.
-Ja wyjawiłem imię swe, teraz twoje ukazać chciej.
-O! Poeta się znalazł.
-A nie?
-Pójdziesz jeśli będę szczera?- zapytałam z nadzieją.
-Niee.
-Ygh! Wkurzasz mnie, wiesz?
-O to mi właśnie chodziło- jebnął smajla.
-Pff... -rzekłam i odeszłam. Seba złapał mnie, gdy już chciałam wrócić do biegu.
-A panienka 'Bezimienna' to gdzie się wybiera?
-Imię to ja mam, ale tylko nieliczni je znają- wystawiłam mu język.
-Laura! Jesteś wreszcie!- usłyszałam głos Alex.
-Będę musiał podziękować twojej znajomej, Lauro.
-Alex!- krzyknęłam z wyrzutem.
-No co?! Zostaw mu swój numer i tyle. Chodź już!
-A kto powiedział, że chcę jej numer?
-Po pierwsze jedyny numer jaki mogę ci dać to najwyżej buta, żebyś mógł przygotować sobie odpowiedni ochraniacz na twarz- zwróciłam się do Sebastiana. -A po drugie: Czemu sądzisz, że chciałabym jego numer?
-A dobra! Nieważne! Chodź już! Spóźnimy się!
-Co? Gdzie? Jak? Po co?- ahh... ja i ten mój ogar... a raczej jego brak.
- Później ci powiem- i pociągnęła mnie za rękę.
-Księżniczko!- zawołał Rycerzyk.
-Co?!- ten koleś działał mi już na nerwy...
-Karteczka z adresem MOJEJ SĄSIADKI- te słowa uderzyły we mnie jak grom z jasnego nieba.
-Okej, fajnie, dzięki...- wydukałam, wzięłam kartkę i pobiegłam do zniecierpliwionej przyjaciółki.
***
PRZEPRASZAM!!!
Bardzo was przepraszam za tak długą nieobecność, ale niestety moje lenistwo zwyciężało z chęcią przepisania  tych oto wypocin.
Jeśli ktoś tu jeszcze jest to chciałam serdecznie zaprosić na mojego drugiego bloga, ale ostrzegam, że jest to Dramione, więc ... [KLIK]
Także polecam stronę o tematyce Potter'owskiej, którą prowadzę wraz z przyjaciółką. [KLIK]
Jeszcze jedno, czy chcielibyście tutaj szablon?
Macie jeszcze mojego aska [KLIK]
Ten rozdział jest dla mnie szczególny, ponieważ jest to pierwszy post jaki publikuję jako 13latka. 
KOMENTUJCIE, proszę! ♥

wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 10


                -Kim jesteś i dlaczego nie mam twojego numeru?- usłyszałam na powitanie.
-Ja to Laura, a mojego numeru nie posiadasz, bo pewnie jesteś taaaka mądra, że mylisz cyfry.- odpowiedziałam.
-Aaaa… Jak to ty  to nie muszę zapisywać.
-Świnia!- odparłam sarkastycznie.
-Dobra, dobra… A po co dzwonisz?
-A po to, żeby zapytać czy będziesz o 15 w parku.
-Z tobą mam być czy bez ciebie?
-Może tak ze mną dla odmiany?
-Ugh.. Noo… Dobra, ale tylko ten jeden raz… Paa!
- Noo papatki.
                Szybko zbiegłam na obiad i zjadałam. W kawiarni byłam 5 minut przed czasem. Po chwili do pomieszczenia weszła kobieta o pięknych, długich włosach z dwoma dziewczynkami. Jedna była ubrana w sukienkę, beret i miała zaplecionego warkocza, a druga miała rurki, za dużą bluzę i Full Cap’a. Dziewczynki były zupełnie inne ze stroju. Kiedy kobieta mnie zauważyła, zaproponowała przesiadkę ze względu na córki, oczywiście zgodziłam się. Po zajęciu większego stolika podeszłą do nas kelnerka.
-Co podać?- zapytała przesłodzonym głosem.
-Ja poproszę sok pomarańczowy- oznajmiłam.
-Chce Colę! COLĘ!- wykrzykiwała dziewczynka w bluzie.
-Dobrze! Jedną Colę.- powiedziała spokojnie kobieta.
- Mamo, czy mogłabym prosić wodę?- zapytało cicho drugie dziecko.
-A więc będzie: jedna Cola, jedna woda i jedno Latte, poproszę.
-Dobrze. I dla pani sok pomarańczowy, tak?- pokiwałam głową na odpowiedź twierdzącą.
Po odejściu kelnerki najstarsza z nas zaczęła:
-A więc ty jesteś Laura, tak?
-Tak, to ja.
-Ja jestem Pola. A te dwie tutaj to: Sara i Maja. To bliźniaczki, choć na początku tego nie widać.
-Dobrze, proszę pani. A która to która?
-Po pierwsze: prosiłabym cię, abyś zwracała się do mnie po imieniu, jeśli ci to nie przeszkadza. Po drugie to: ta grzeczna to Sara, a ta nie grzeczna to Maja.
-Oczywiście, nie ma problemu- zwróciłam się do Poli.- Hej dziewczyny! Jestem Laura, możecie mi mówić jak chcecie. Znajomi nazywają mnie Lay lub Ur. Miło mi was poznać.- przedstawiłam się.
-Siema! Jestem Majka, nie zdziw się, że ciągle trafiam na piątki! No bo patrz: mam na imię MAJa, a to 5 miesiąc, nie? Urodziłam się 5 maja 2005 o 5 wieczorem, znowu! Tym razem nawet 4! Mam numer 5 w dzienniku…- gadała dalej, ale już jej nie słuchałem, bo podeszłam do Sary.
-Hej, a ty jak się nazywasz?- zapytałam spokojnie.
-Ja, ja… Sara..- wydukała w końcu.
- Miło mi, jestem Laura.- przedstawiłam się wesoło znowu, bo dziewczynka wcześniej była zamyślona- Ale mów jak chcesz.
-To jak może zaczniesz jutro od 9 rano?
-Ale tak od razu?- zdziwiłam się.
-Oczywiście! Dogadujesz się z nimi, a to dość trudne… To jak?
-Okej…
-To będę ci płacić 10€ za dzień i w domu zawsze będzie jakaś kasa na ich zachcianki. Możesz pracować od 9.00 do 15.30, dobrze? Możesz z nimi robić co chcesz, byle żeby o 15.20 były w domu. Jak będziesz chora albo coś to dzwoń. Resztę omówimy jutro, możesz być wcześniej tak o 8.30? One wtedy jeszcze śpią, więc porozmawiamy. Tu masz nasz adres.- podała mi karteczkę z jakimś napisem, którą schowałam do kieszeni.
-Dobrze, dziękuję, będę.
***
I jest 10! 
A jeszcze niedawno myślałam, że usunę bloga po tymże numerku (10, moje zboczone myśli działają)
Nie jestem zadowolona z tego, że TAKI rozdział jest o takiej błahej treści...
No, ale pozostawiam to wszej opinii.
Trzymaj cie się miśki, papatki.

niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 9


Na moje nieszczęście dzisiaj przypadłą mój dzień na pójście do sklepu.  Nie mogłam zlecić tego Tom’owi, bo umowa była tylko na noszenie. Tak, więc zrobiłam listę zakupów, włożyłam trampki i wyszłam. Po 20 minutach drogi usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Chwilę później dobiegła do mnie jakaś dziewczyna. Była na oko w moim wieku.
-Hejka, Ur!- powiedziała.
-Siemka… Yyy… Słuchaj, bo ja miałam wypadek 6 lat temu wypadek i przykro mi , ale cię nie pamiętam…- było mi głupio, tak trochę…
-Aha. Spoczko, no to tak: jestem Alex, twoja najlepsze przyjaciółka. Jestem starszą siostrą Tom’a… Sorka, ty go nie pamiętasz…
-Nie, spoko… Jest w tym domu dziecka co ja…
-Aaa… To dobrze. W każdym razie przedtem byłyśmy przyjaciółkami i chodziłyśmy razem do klasy.
-Czekaj! Nie rozumiem… Skoro jesteś STARSZA to czemu chodziłyśmy razem do klasy? Przecież ja jestem w wieku Tom’a.
-To proste! Tom urodził się w grudniu, nie? A ja w styczniu tego samego roku. (nwm czy tak się da, al ew każdym razie między nimi jest najmniejsza możliwa różnica, a nie są bliźniakami)
-Aaaa… Ogarniam. Słuchaj, teraz muszę iść na zakupy, ale może później się spotkamy?
-Oki. Czekaj masz mój numer?
-Niee, podaj.
                Wymieniłyśmy się numerami i kontynuowałam wycieczkę do sklepu. Na drzwiach marketu moja uwagę przykuło wielkie, różowe ogłoszenie, z ciekawości przeczytałam. Jakaś kobieta szuka opiekunki dla swoich córek, w sumie potrzebowałam kasy, więc wzięłam karteczkę z telefonem kontaktowym. Z wcześniej przygotowanej listy zakupiłam wszystko i jeszcze jakieś tam słodycze. Do obiadu miałam jeszcze 2 godziny, więc postanowiłam się przejść do parku, był 10 minut drogi od marketu. Usiadłam na mojej ulubionej ławce i zaczęłam myśleć. Zastanawiałam się nad wszystkim i nad niczym. Po jakiś 20 min. moje myśli zalał strumień zimnego deszczu. Nie miałabym nic przeciwko niemu, gdyby nie te wszystkie siaty. Szybko wstałam z mojego dotychczasowego miejsca i biegiem udałam się do sierocińca. Odłożyłam siaty do kuchni z wyjątkiem tej ze słodyczami, którą położyłam w naszym pokoju i poszłam szukać rodzinki. Byli u chłopaków, siedzieli znudzeni, więc zaproponowałam im sesyje w deszczu. Tom chce być fotografem i aparat tez ma niezły. Nie chciał, ale później się zdecydował i robił nam z milion fot, przy milion pierwszej podeszłam do niego i zaczęłam rozmowę:
-Wiesz, że spotkałam dzisiaj Alex?
-Co? Jaką Alex?- udawał, że nie wie o co mi chodzi.
-Hmm.. Może twoją starszą siostrę?- zapytałam ironicznie.
-No już dobra, dobra! Mam siostrę!
- I co świat ci się zawalił?
-Noo, może troszeczkę…
-Pokaż ten aparat! Też masz być za zdjęciach!- wyrwałam mu aparat, a potem kontynuowaliśmy sesyję. Trwała ona jakąś godzinę. Później cali przemoczeni udaliśmy się do pokojów. Kiedy się przebierałam przypomniałam sobie o karteczce z numerem tej kobiety. Postanowiłam zadzwonić.
-Tak słucham?
-Dzień dobry. Mam na imię Laura. Chciałabym się dowiedzieć coś więcej o propozycji o pracę, która była na ogłoszeniu razem z tym numerem.
-Dobrze. Czy mogłybyśmy się spotkać za godzinę w kawiarni obok parku?
-Oczywiście. Do zobaczenia.
-Do widzenia.- powiedziawszy to rozłączyłam się, przyznam, że ten głos był bardzo miły i przyjazny. Chwile później zadzwoniłam do Alex.
***
Jest!
Znaczy był już od dawna, tylko dzisiaj przyszła siła do przepisania! xD
Teraz mam ferie to może częściej będę dodawać.
Chyba tyle.
Aha. Dziękuję, że jesteście i komentujecie! ♥
papatki.