Na moje nieszczęście dzisiaj przypadłą mój dzień na pójście
do sklepu. Nie mogłam zlecić tego
Tom’owi, bo umowa była tylko na noszenie. Tak, więc zrobiłam listę zakupów,
włożyłam trampki i wyszłam. Po 20 minutach drogi usłyszałam jak ktoś woła moje
imię. Chwilę później dobiegła do mnie jakaś dziewczyna. Była na oko w moim
wieku.
-Hejka, Ur!- powiedziała.
-Siemka… Yyy… Słuchaj, bo ja miałam wypadek 6 lat temu
wypadek i przykro mi , ale cię nie pamiętam…- było mi głupio, tak trochę…
-Aha. Spoczko, no to tak: jestem Alex, twoja najlepsze
przyjaciółka. Jestem starszą siostrą Tom’a… Sorka, ty go nie pamiętasz…
-Nie, spoko… Jest w tym domu dziecka co ja…
-Aaa… To dobrze. W każdym razie przedtem byłyśmy
przyjaciółkami i chodziłyśmy razem do klasy.
-Czekaj! Nie rozumiem… Skoro jesteś STARSZA to czemu
chodziłyśmy razem do klasy? Przecież ja jestem w wieku Tom’a.
-To proste! Tom urodził się w grudniu, nie? A ja w styczniu
tego samego roku. (nwm czy tak się da, al ew każdym razie między nimi jest najmniejsza możliwa różnica, a nie są bliźniakami)
-Aaaa… Ogarniam. Słuchaj, teraz muszę iść na zakupy, ale
może później się spotkamy?
-Oki. Czekaj masz mój numer?
-Niee, podaj.
Wymieniłyśmy
się numerami i kontynuowałam wycieczkę do sklepu. Na drzwiach marketu moja
uwagę przykuło wielkie, różowe ogłoszenie, z ciekawości przeczytałam. Jakaś
kobieta szuka opiekunki dla swoich córek, w sumie potrzebowałam kasy, więc
wzięłam karteczkę z telefonem kontaktowym. Z wcześniej przygotowanej listy
zakupiłam wszystko i jeszcze jakieś tam słodycze. Do obiadu miałam jeszcze 2
godziny, więc postanowiłam się przejść do parku, był 10 minut drogi od marketu.
Usiadłam na mojej ulubionej ławce i zaczęłam myśleć. Zastanawiałam się nad
wszystkim i nad niczym. Po jakiś 20 min. moje myśli zalał strumień zimnego
deszczu. Nie miałabym nic przeciwko niemu, gdyby nie te wszystkie siaty. Szybko
wstałam z mojego dotychczasowego miejsca i biegiem udałam się do sierocińca. Odłożyłam
siaty do kuchni z wyjątkiem tej ze słodyczami, którą położyłam w naszym pokoju
i poszłam szukać rodzinki. Byli u chłopaków, siedzieli znudzeni, więc
zaproponowałam im sesyje w deszczu. Tom chce być fotografem i aparat tez ma
niezły. Nie chciał, ale później się zdecydował i robił nam z milion fot, przy
milion pierwszej podeszłam do niego i zaczęłam rozmowę:
-Wiesz, że spotkałam dzisiaj Alex?
-Co? Jaką Alex?- udawał, że nie wie o co mi chodzi.
-Hmm.. Może twoją starszą siostrę?- zapytałam ironicznie.
-No już dobra, dobra! Mam siostrę!
- I co świat ci się zawalił?
-Noo, może troszeczkę…
-Pokaż ten aparat! Też masz być za zdjęciach!- wyrwałam mu
aparat, a potem kontynuowaliśmy sesyję. Trwała ona jakąś godzinę. Później cali
przemoczeni udaliśmy się do pokojów. Kiedy się przebierałam przypomniałam sobie
o karteczce z numerem tej kobiety. Postanowiłam zadzwonić.
-Tak słucham?
-Dzień dobry. Mam na imię Laura. Chciałabym się dowiedzieć
coś więcej o propozycji o pracę, która była na ogłoszeniu razem z tym numerem.
-Dobrze. Czy mogłybyśmy się spotkać za godzinę w kawiarni
obok parku?
-Oczywiście. Do zobaczenia.
-Do widzenia.- powiedziawszy to rozłączyłam się, przyznam, że
ten głos był bardzo miły i przyjazny. Chwile później zadzwoniłam do Alex.
***
Jest!
Znaczy był już od dawna, tylko dzisiaj przyszła siła do przepisania! xD
Teraz mam ferie to może częściej będę dodawać.
Chyba tyle.
Aha. Dziękuję, że jesteście i komentujecie! ♥
papatki.